piątek, 1 września 2017

19. Na wolności


Znów uciekała. Znów cały świat spowiła ciemność. A kiedy nadchodzi mrok, niedobrze być na szlaku. Nie miała jednak wyjścia, musiała biec. Coś znowu się wydarzyło. Alice była ścigana. Ścigana przez coś, co było gorsze od wszelkich potworów, które mogła spotkać tutaj, na bezdrożach. To coś zbliżało się szybko. Alice wiedziała, że wyczuwało jej strach. I krew ze świeżej rany na przedramieniu. Alice domyślała się, co ją ściga.
Teraz nie mogła przestać biec. Ucieczka stanowiła jej jedyną szansę.
Zresztą, jak zwykle.
W przeszłości demony tej przedziwnej krainy czasem atakowały ją z zaskoczenia, podczas odpoczynku lub spokojnej wędrówki. Wtedy walczyła. Przyparta do muru, walczyła. Jednak zawsze wolała uciekać.
Demony i potwory były różne. Jedne chciały tylko krwi, inne strachu albo rozpaczy. A idąc przez piaszczyste pustynie bez wody lub błądząc w gąszczach ciemnych dolin, nietrudno o jedno ani o drugie.

Mocne uderzenie w twarz. Alice z impetem uderzyła całym ciałem o pylastą ziemię. Palcami wymacała szramę na policzku, wilgotną od krwi. Błędnym wzrokiem rozejrzała się dokoła. Cisza. Jakby była sama. Kto ją uderzył? Gdzie teraz jest? Dziewczynie mocno zakręciło się w głowie. Musiała się podnieść, musiała biec. Boże, jeszcze ta rana na przedramieniu. Adrenalina jednak nie puszczała. Strach, napięcie były zbyt silne. Alice słyszała bicie własnego serca. I usłyszała szelest w pobliskich zaroślach. Dłoń odruchowo powędrowała do rękojeści sztyletu. Alice wolno, choć niezgrabnie, podźwignęła się na nogi, nie spuszczając oczu z krzaków i nasłuchując. W tej krainie nie mogło to być zwykłe, dzikie zwierzę. Mógł to być tylko przyjaciel albo wróg.
Ale światła, które zwykle towarzyszyły jej w nocy, zgasły. Wszystkie. Światła jej przyjaciół, które zwykle pomagały jej pokonać noc. Alice została sama.
Ziemia zadrżała. Alice wiedziała, że ścigający zbliżał się. Spojrzała jeszcze raz na zarośla, cisza, nic. W jednej chwili zerwała się do biegu.
Ziemia zadrżała mocniej. Alice upadła. Podniosła się szybko, odwróciła. Za późno. Popatrzyła przed siebie, do góry. Na granatowe, połyskujące milionami gwiazd niebo nachodziła czerwona zorza. Jednak nie świtało. Alice wiedziała, że to środek nocy. Jednej z najgorszych, jakie przeżyła od opuszczenia świątyni przed paroma dniami. Alice wiedziała, on nadchodził.
A ona była sama.
Ze swoim strachem.
Krew ciekła jej po ręku.


Linkin Park New Divide
***
Nowy post po 18. września!
Do 18. września podróżuję sobie po ogrodach niemiecko-czeskich.
A tymczasem taka miniatura.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz