James Newton-Howard - Prologue (Lady in the water)
Słońce już dawno schowało się za
horyzontem po drugiej stronie jeziora Bełdany, a mały port w Kamieniu powoli,
lecz coraz bardziej, zapadał się w mroku nadchodzącej, zimnej nocy.
W tej turystycznej ostoi panował
niepowtarzalny klimat. A szczególnie po zmroku. Przechadzając się całkowicie
nieoświetlonymi ścieżkami, w oddali można było ujrzeć wyrastające z ziemi
ceglane tudzież drewniane budynki w starym stylu (lub po prostu wiekowe);
bliżej zaś portu, a zarazem na pograniczu lasu, pośród wysmukłych pni olch,
kryły się małe domki wypoczynkowe. Koniec sezonu i niezaprzeczalna dzikość tego
miejsca stanowiły idealne warunki dla dzikiej przyrody. Nocą od czasu do czasu
odzywał się puszczyk*, w świetle latarki przemykały sylwetki nietoperzy, a
jeden raz z dziesięć metrów ode mnie zamajaczył lis, przechadzający się między
kąpieliskiem a bosmanatem.
Dochodziła może dwudziesta trzecia, kiedy
wygramoliłam się z jachtu na stary, bardzo gadatliwy pomost, wraz z całym
osprzętowieniem. Otaczała mnie ciemność, przez którą przedzierał się jedynie
wątły, bursztynowy blask świecy z wnętrza jachtu. Przede mną natomiast
rozpościerał się zupełnie inny świat, magiczny i tajemniczy, w który wkroczyłam
z pierwszym krokiem na skrzypiących dechach. Usiadłszy na wilgotnym pomoście,
wraz z aparatem spojrzałam w głębię nieba. Wokół polował najprawdziwszy rój
nietoperzy. Mroczny świat rozbrzmiewał wysokimi tonami i trzepotem skrzydeł. Wszystko działo się tak blisko, że czasem miałam wrażenie, jak czuję tuż przy
skórze świst przelatujących stworzeń i nie śmiałam się poruszyć. Robiąc
zdjęcia, wpatrywałam się dalej w roziskrzone od gwiazd niebo i wdychałam
sierpniowe, mazurskie powietrze, tak piękne, tak przesiąknięte latem i puszczą.
Przede mną rozpościerała się panorama Bełdan, za mną nieprzenikniona ciemność...
Dopiero, gdy chłód i zmęczenie coraz bardziej doskwierały, pożegnałam się z
pomostem i gwiazdami. Wiedziałam jednak, że nie wychodzę z tego magicznego
świata całkowicie; że pozostaje on nadal na wyciągnięcie ręki.
Zanim znów znaleźliśmy się w świecie
świateł, wszechobecnych ludzkich rozmów i śpiewów, czyli po prostu wypłynęliśmy
z najdzikszej części Szlaku Wielkich Jezior, miałam jeszcze jedną, dobrą
okazję, aby fotografować niebo.
Byliśmy praktycznie w środku Puszczy Piskiej. "Port" zwał się Czaple i był urokliwym, zapomnianym przez większość żeglarzy i turystów miejscem.
Byliśmy praktycznie w środku Puszczy Piskiej. "Port" zwał się Czaple i był urokliwym, zapomnianym przez większość żeglarzy i turystów miejscem.
Natychmiast przed moje oczy powróciły
wspomnienia z zeszłego roku, kiedy z tego samego pomostu również fotografowałam
niebo, choć wtedy rozświetlały je błyskawice, a nie blask setek tysięcy gwiazd.
Stamtąd właśnie zachowały mi się
fotografie, które mam przyjemność prezentować w tym poście.
Chyba jeszcze nigdy tak bardzo nie czułam się
częścią tej dzikiej natury, jak właśnie podczas tamtych nocy. Mieszkając w
mieście, w bloku, tak łatwo wyizolować się od najpiękniejszego ze światów. Tak
łatwo można przestać czuć się powiązanym i wpaść na pokręcone ścieżki
"nowych czasów", a potem... już tylko zapomnieć.
^Jako że to moje początki z astrofotografią, z ciekawości i po części także dla zabawy eksperymentowałam tamtej nocy z wartością ISO. Wyszły z tego dwie fotografie porównawcze nieba z 27 sierpnia. Drugie zdjęcie było mocno obrabiane. Pomijając problem szumów, ukazuje niewyobrażalny wręcz dla mieszkańca miasta ogrom gwiazd, które można było zaobserwować.
*A dokładniej samica :)
***
Fotografie przeszły przez obróbkę graficzną (polecam oglądać je na powiększeniu). Nie są rewelacyjne; to dopiero moje początki z tym rodzajem fotografii, ale oddają one choć część magii, której doświadczyłam podczas tych sierpniowych nocy.
Kochana moja, ja pragnę więcej takich zdjęć! Oglądałam kiedyś film robiony techniką poklatkową (wytężam umysł, mam nazwę na końcu języka, ale nic!) właśnie nocnego nieba! Nie wiem jaką moc mają w sobie gwiazdy, ale człowiek widzi w nich wszystko, skłaniają do zwierzeń, są niczym opoka w trudnych dniach. Tymi zdjęciami przypomniałaś mi, jak bardzo tęsknię za gwiazdami i wyglądaniem przez okno w środku nocy :)
OdpowiedzUsuńJak ja Cię rozumiem! Na wyjeździe, ostatnio, miałam możliwość takiego zwykłego leżenia na pomoście i patrzenia na niebo, które było tak rozgwieżdżone jak chyba tylko u Króla Lwa się zdarzało... ;p Nie wiem, co takiego w tym jest, ale gwiazdy to w końcu motyw obowiązkowy w wielu utworach fantasy ; ).
UsuńŻyczę Ci, abyś znowu znalazła chwilę i miejsce, by spojrzeć w to prawdziwe, kosmiczne niebo. Bo, fakt faktem, i tam drzemie jakaś magia.
PS: Tego słowa to i ja szukam od jakiegoś miesiąca i dalej pustka XD