środa, 28 marca 2018

24. Krzyki na lodzie

Łabędzie krzykliwe

Cholera, czy to był trzask?
Rozpłaszczona, leżałam przy brzegu. No bo przecież perspektywa musi być porządna, nie ma półśrodków. Ale nie to było ważne, nie tyle trzaski i perspektywy, co jasne kontury dwóch ptaków, które przy dźwięku migawki światło namalowało na fotografii. Cygnus cygnus, łabędź krzykliwy.

Krzykliwce i nieme

Krzyk!

Uwielbiam ten moment w dzikich wyprawach, kiedy po tysiąc dwudziestym dziewiątym, uroczym kowaliku, pięćdziesiątej szóstej czubatce czy sto ósmej, zgrabnej czapli siwej, nagle pojawia się ten pierwszy. Tamtego dnia pierwszy raz obserwowałam dzikie łabędzie krzykliwe.
Dokoła trwała ciepła cisza, przerywana zewem gęgaw czy wołaniem łabędzi właśnie.
Wypełniało mnie to specyficzne odczucie, które pojawia się zawsze, gdy w piękny dzień stoję przed jakimś niezwykłym stworzeniem, w rękach ciąży mi pięćseta, a obok jest przyjaciel po pasji.
Gdybym miała napisać książkę, taki mógłby być jej wstęp. 354 kilometry od domu stoję nad brzegiem ogromnego stawu, lód lśni w słońcu, razem z towarzyszem wyprawy, który choćby w tych czterech procentach jest tak samo zakręcony. Patrzę na smukłych wędrowców z północy. A potem modlę się, by lód nie trzaskał. Przygoda się zaczyna.
Coldplay - Adventure of a lifetime

A wy mieliście już w tym roku jakieś dzikie przygody?;)


***
Dokumentacyjnie i minimalistycznie. Lubię minimalizm w fotografii. Mocno zainspirowały mnie prace Thomasa Vijayana.

14 komentarzy:


  1. Przygód owszem zaznało się dzikich, ale łabędzi krzykliwych nie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fantastyczne zdjęcia. Zawsze chciałam sfotografować łabędzie krzykliwe, niestety nie mam do nich szczęścia i nigdy ich nie spotkałam. A dzikich przygód w tym roku jeszcze nie miałam, ale już niedługo do pierwszej wiosennej wyprawy na ptaki :)
    Ciekawy blog, będę zaglądać i obserwować. Dziękuję za komentarz na moim blogu :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To polecam Stawy Milickie do obserwacji, z ręką na sercu:)
      Super! A gdzie, jeśli mogę spytać?(: (zresztą, będę zaglądać, ale i tak chętnie poznam ornito-podróżnicze szczegóły wcześniej, o)
      Bardzo mnie to cieszy:) Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam!

      Usuń
    2. Dolina Słudwi i Przysowy koło Złakowa Kościelnego powinna być teraz pełna migrujących gęsi. Niestety nie wiem, czy kapryśna pogoda pozwoli mi pojechać na obserwacje :(

      Usuń
    3. Trzymam kciuki, żeby się udało!:) Fakt, tegoroczny marzec nas nie rozpieszcza. Kurczaki, doskonale pamiętam zeszłoroczne spacery nad Odrą w samej bluzie, w pełnym słońcu... Mam nadzieję, że tak samo nagle, jak się odmieniło na zimę, to wkrótce odmieni się na wiosnę;).
      Co zaś do samego miejsca, aż mi wstyd, że nie znałam go wcześniej. Dziczenie tam brzmi fantastycznie!

      Usuń
    4. 4°C nieco odstrasza ;(
      Bardzo polecam ten teren - w marcu są tysiące gęsi, a w kwietniu pojawiają się bataliony, rycyki, łęczaki i inne siewkowce. Można obserwować ptaki na rozlewiskach nawet z samochodu. Czasami można spotkać dudki ;) To chyba mój ulubiony teren na ptaki.

      Usuń
    5. Odstrasza, fakt :C... Pierwotnie kiedy planowałaś wypad?
      Przestudiowałam, rzeczywiście wygląda fenomenalnie! I tak blisko dla kogoś z Mazowsza :D! Czytałam też Twoją relację, z batalionami ;). Używałaś wtedy siatki maskującej czy po prostu z podchodu?

      Usuń
    6. Wycieczka miała być w Poniedziałek Wielkanocny :c Niestety nie udało się ze względu na słabą pogodę.
      Nie, nie używałam wtedy siatki maskującej. Ptaki pozwalały blisko do siebie podejść. Chociaż widziałam potem jak inny fotograf leżał w siatce i czekał na bataliony :))

      Usuń
  3. Miałem dokładnie tak samo, ale to było ... ćwierć wieku temu:))) Spotkanie z krzykliwcami nad Biebrzą skończyło się przymusową kąpielą, ale nie żałuję! Zobaczyłem wyśnione, poznałem fajnych ludzi i pewnie dlatego w dalszym ciągu robię to, co robię:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, a w takim razie cieszę się, że odświeżyłam wspomnienie!:)) To ja swoją pierwszą przymusową kąpiel zaliczyłam w Odrze, focąc dymówki na trzcinach i wspominam bardzo podobnie - wręcz uwielbiam wracać do tego dnia!;)
      Tamtego dnia zrobiłam swoje pierwsze udane zdjęcia innym ptakom niż cornixy i bogatki, poznałam pierwszą osobę o tej samej pasji i również postanowiłam zostać:)
      Dziękuję za podzielenie się swoim wspomnieniem!:)
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. PS: A sprzęt jak wyszedł z tej przygody?

      Usuń
  4. Łabędzia krzykliwego chyba jeszcze nigdy nie widziałem. Zresztą ptakami interesuję się dopiero od 8 lat, więc coś mogłem przegapić. Jeszcze w tym roku nie miałem możliwości wybrać się na jakąś przygodę, może w przyszłym tygodniu będzie dobry czas, chociaż na jedno przedpołudnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie minęło dziewięć lat od pierwszej "wyprawy na ptaki":) W zasadzie najciekawsze, co wyniosłam ze spotkania tego gatunku to nawet nie tyle "zobaczenie", co "usłyszenie". Dołączają do elity najciekawszych ptasich głosów;) A kiedy słucha się tego krzyku w marcowej ciszy... Miód na serce:)
      Mam nadzieję, że plany dojdą do skutku, a kiedy dojdą, uda się złapać ciekawe obserwacje!

      Usuń