sobota, 27 grudnia 2014

8. Tropami Łowcy


Koniec stycznia roku 2013
Łowca wkroczył na ścieżkę. Wiatr nie zdołał jeszcze przebudzić starej puszczy. Wysmukłe olchy i wiekowe dęby śniły, a ich królestwo białym płaszczem okryła zima.
Choć noc stanowiła ulubioną porę Łowcy, świt także miał dla niego znaczenie magiczne. Być może chodziło o głęboką ciszę, przerywaną od czasu do czasu trzepotem skrzydeł ptaków lub trzeszczącym chrapaniem drzew? A może o tajemniczy półmrok, potrafiący kryć leśnych zabójców przed bystrymi oczami ich ofiar?
Wolnym krokiem Łowca doszedł do śródleśnej rzeczki. Jako jedyna nie dała się uśpić i wesoło podśpiewywała swoje piosenki. Tuż nad nią prężył się drewniany mostek. Widok olszyny po drugiej stronie rzeczki był wielce zachęcający; już po chwili po przysypanych śniegiem dechach kroczył odważnie dziki kot. Przemykając, rzucił krótkie spojrzenie ku trzcinowiskom i drzewom w oddali. Trudno było uwierzyć, że za pasmem gęstych trzcinowisk i linią olch, leżała wioska jego największego wroga – człowieka.



Teraz jednak władca kniei czuł się pewnie i bezpiecznie. Wyostrzone zmysły pozwalały mu na czas wyczuwać zagrożenia. W najbliższej okolicy nie było śladu człowieka; za to w powietrzu unosiła się kusząca woń płowej zwierzyny. Schodząc z mostku, Łowca chwilę jeszcze wędrował szlakiem. Z dwóch stron otaczał go stary ols, natomiast przed nim las gęstniał od wykrotów i powalonych konarów. Bystre, kocie oczy powędrowały ku czarnym pniom olch. Bez zastanowienia zboczył ze ścieżki. Gdzieś tam powinien znaleźć dobrą kryjówkę, wspaniałą czatownię. Tylko skok przez na w pół zamarznięty bród dzielił go od olszowej krainy... Cóż to za problem dla jego mocarnych, ogromnych łap i umięśnionego ciała, o giętkim kręgosłupie. Jeszcze kilka kroków... I leśna zjawa ponownie zniknęła dla świata.


***
Fotografie dostojnych rysi wykonałam we Wrocławskim Ogrodzie Zoologicznym (podczas mej tegorocznej wizyty). Tekst jest nieco sfabularyzowaną wersją bliskiego spotkania z tropami rysia. Kiedy ujrzałam je na śniegu, zdawało mi się, że widzę nie ślady, a wielkiego łowcę puszczy i jego każdy ruch. Działo się to prawie dwa lata temu...
Dziś mija rok od pierwszego postu na "fotograficznych" :).

12 komentarzy:

  1. Siemka! :)

    Nasze pierwsze wrażenie- jaki cudowny! <3 Czy ten piękny kot to lynx? :) Patrzymy- jakiś rysiu. xD Wpadło nam na myśl- lynx. Ale nie jesteśmy pewne. "Jak na nasze oko ma dość krótką sierść, ale to może na lato?"- myślimy. Dlatego tak się troszkę głowiłyśmy, co to za stworek. :)

    z-t-p.xx.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, potrafi się nieźle pozmieniać z lata na zimę i z zimy na lato : P. Mnie również zawsze imponowała ta ich metamorfoza. A w zamierzchłych czasach dzieciństwa miałam problem typu - jakich kredek użyć do wykończenia rysunku rysia... no bo na jednym zdjęciu rudy, na drugim szary XD.
      A tutaj jeszcze wchodzi kwestia płci - samice są o wiele mniej masywne niż potężne samce, a i wydaje mi się, że mają też krótszą sierść w miejscach typu bokobrody.

      Usuń
  2. Piękny język, zastosowanie onomatopei, pewnej personifikacji (np: drzew)... To wszystko jest takie magiczne, bardzo, bardzo przyjemnie nam się czyta Twoje wpisy. :-) Jesteś perfekcjonistką nie tylko w fotografii, ale także sprawiasz, że każdy Twój post nie jest zwykłą notką, jakich wielu na innych blogach, a czymś niezwykłym, niczym kolejny rozdział powieści! Leśny Zabójca jest naprawdę piękny i tajemniczy, wszystko byśmy oddały by móc uchwycić choć jednego wspaniałego kotowatego w taki sposób jak ty. :) Ale nasz aparat wyłącza się na mrozie, w ogóle jest to straszna kupa, ale co tam. xD Wystarczy że możemy nacieszyć oko takimi pięknościami na Twoich blogach. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, dziękuję! :D Cieszę się, że udało mi się przenieść choć część magii, która była obecna w lesie tamtego dnia :). Ale najbardziej cieszę się, że miło spędziłyście tutaj chwilę... Nie ma dla mnie większej nagrody od tych słów :3.
      Dziękuję!:)
      A ja bym wszystko oddała, żeby umieć tak wspaniale rysować! Całe szczęście jest "Zwierzak" ^^, na którym mogę cieszyć oczy Waszymi pięknymi rysunkami. :)

      Usuń
  3. Tak więc z sytuacji, która Cię spotkała, potrafisz sklecić wspaniałą, krótką opowieść. I choć spotkało Cię to na początku ubiegłego roku, to wspaniale, że zdecydowałaś się jednak przelać tamte odczucia. Jej! To już rok? :) Wspaniale! Życzymy więc Tobie (i Twojemu blogowi) jak największych sukcesów i dużej ilości wspaniałych notek, wzbogaconych pięknymi fotografiami. :)
    P.S- Tak nam wpadło na myśl, że Twoje zdjęcia to idealnie wyglądałyby w kalendarzach. No i... jaki byś biznes zbiła na tym! :D

    Pozdrawiamy i do kolejnej notki! :)
    z-t-p.xx.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nigdy jeszcze nie odczułam takich czarów, jak właśnie tamtego dnia :). W zasadzie każde "spotkanie" z tropami jest dość emocjonujące, bo zwierzęta pozostawiają za sobą jakąś cząstkę magii. Stojąc w środku lasu i odczytując zdarzenia z tropów... No nie można opisać tego, co się wtedy czuje :D.
      Hahahahaha, podoba mi się ten pomysł! Może spróbuję kiedyś :P.

      Usuń
  4. Szczęśliwego, nowego 2015 roku! :) Aby był jak najbardziej udany i abyś wciąż trwała przy Fotograficznych i z przyjemnością blogowała! :)

    U nas nowa, jak chcesz, to poczytaj. :) Mamy muzyczne filmiki z Królem Lwem (duże koty! :-] ) oraz nowy odcinek "Przygód Kota". Serdecznie zapraszamy do oglądnięcia! :)

    Pozdrawiamy cieplutko!
    z-t-p.xx.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze raz dziękuję! (chociaż szerzej rozpisałam się w mailu :P)

      Również pozdrawiam!

      Usuń
  5. Czytałem jak kolejny rozdział w twojej książce z doskonałymi fotografia (jedynie to szkoda uszka na 1 zdjęciu). Gratuluje spotkania chociaż tropów, domyślam się co wtedy czułaś : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Ach, me serce się raduje!
      Uszka faktycznie szkoda... Ale niestety drugi raz już nie chciał pozować :c. W zasadzie trudno je tam uchwycić przez mnogość kryjówek... a kociaki to już w ogóle wyzwanie ;).
      Dziękuję! Tak, pamiętam to bicie serca :).

      Usuń
  6. Tekst bardzo mi przypomina notkę z Twego kociego bloga, a ryś w pełnej krasie jest piękny. Nie wiem czemu, ale zawsze od rysi wolałam karakale

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez niemal całe życie też wolałam karakale ;p. Takie eleganckie, smukłe, zwinne, nie to, co masywny ryś. Musiałam spędzić z nimi dzień we Wro + zobaczyć najprawdziwsze ślady na śniegu, by się zakochać xd.
      Dzięki :). Felidae najwidoczniej zajęło na amen część mej duszy ;p

      Usuń